Wiosenna kurtka w czerni i kwiatach
Wszyscy śmiali się, że wiosna tak długo nie przychodziła, bo czekała, aż skończę szyć tą kurtkę:) A mi się z nią nie spieszyło, bo ziąb za oknem nie motywował do jej szybkiego ukończenia. Prace nad kurtkami zresztą zawsze trwają u mnie długo, zwłaszcza, gdy składają się one z wielu elementów, brakuje mi na stanie sporego kawałka podszewki, odpowiedniej długości suwaka rozdzielczego, a jeszcze i nić się skończy. Że już nie wspomnę o tym, że w formie też potrafię trochę pozmieniać.
Wykrój pochodzi z Burdy 8/2012 (mój ulubiony numer), znajduje się pod numerem 118. Oryginał jest nieco krótszy, posiada kołnierz i lekko zwężane ku dołowi rękawy. Dodatkowo, według wytycznych z gazety, do jej uszycia powinno się wykorzystać dzianinę i skórę jagnięcą nappa.
Moja kurtka została uszyta z czarnej wełny parzonej i resztek ortalionu pikowanego pozostałego po szyciu innej kurtki. Podszewka także jest pozostałością po tamtym szyciowym przedsięwzięciu, musiałam tylko dokupić kawałek na wnętrze kaptura.
Kurtkę przedłużyłam o kilka centymetrów, bo chciałam naszyć jeszcze z przodu małe kieszonki w celach ozdobnych, chociaż pewnie chusteczkę albo bilet pomieszczą. Postanowiłam samodzielnie narysować do niej rękawy, bo koniecznie chciałam zrobić szerokie u dołu. No i oczywiście dodałam kaptur. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie zrobić jednak kołnierza albo stójki, ale stwierdziłam, że kaptur bardziej się przyda.