Spódnica ołówkowa w kwiaty i bluzka trochę militarna
Wczoraj za oknem było szaro i ponuro, a ja przeglądam stronę The Metropolitan Museum of Art i ja nie wiem, jak ja mogłam do tej pory się nią nie zainteresować!!! Tyle ciekawych publikacji, niektóre nawet do pobrania, o modzie dużo, a ja nic nie wiedziałam:P Ale podobno lepiej późno niż wcale...
Poza tym, do rzeczy: chciałam pokazać pewną spódnicę, którą szyłam jeszcze w marcu, kiedy u nas była zima w pełni. Chciałam stworzyć coś z myślą o cieplejszych dniach i tak oto trafiłam na model spódnicy # 117 w Burdzie 3/2013 i postanowiłam uszyć coś bazując na nim. Bluzka, którą dobrałam do zdjęć, została przeze mnie ozdobiona kokardką i kilkoma czarno- złotymi guzikami. Jeden z pierwszych "szyciowych" eksperymentów, kiedy jeszcze nie miałam wprawy, a nawet i maszyny.
Post miałam opublikować wczoraj, miałam już gotowe zdjęcia (te z białą ścianą w tle). Postanowiłam jednak poczekać z publikacją, bo tak oto pomyślałam, że na zewnątrz jest tak pięknie, wszystko kwitnie i się rozwija. Wiosna nie będzie trwała w nie skończoność i część z tych krajobrazów ulegnie w końcu przeobrażeniu. Trzeba było uchwycić chwilę:) Dlatego za drugi plener robiła okolica starego domu po dziadkach i tamtejsze dzikie podwórze. Jedno z ulubionych miejsc.
Ale wracając do tematu...Pomyśleć, że zdążyłam już skrytykować spódnice ołówkowe, za to, że są wszędzie, każdy je nosi i szyje... Ale spodobał mi się ten dopasowany model. Ładnie się układa na sylwetce i jest dość łatwy do noszenia. Jestem w stanie zrozumieć jej fenomen. Rzecz jasna dostosowałam ją do swoich oczekiwań. Skróciłam do kolan (w długości do połowy łydki nie czuję się zbyt komfortowo), a poza tym zrobiłam takie długie zaszewki z przodu i z tyłu, aby jeszcze lepiej się układała.
To recykling. Materiał pochodzi z wielkiej sukienki z second handu.
Nie dodawałam do niej podszewki. Myślę, że w ten sposób zyska ona nieco bardziej wygody i nieformalny charakter.
Podczas sesji znowu towarzyszyła mi Piękna (zwana również Mruczusią):) Dość ciężko jest zrobić jej zdjęcie, bo ta kocica jest bardzo energiczna i chyba ma problem aby zbyt długo być w 1 miejscu, poza spaniem. Podczas zdjęć niemalże zawsze chodzi za mną i dziwię się, że nie jest zmęczona:)
A tak Piękna wyglądała patrząc przez drzwi tarasowe na to, co ja robię w nowym domu. Szyba jest strasznie brudna, ale tam jeszcze jest graciarnia i nawet wszystkie roboty nie zostały skończone (nie ma np. oświetleń), poza tym jeszcze tam nie mieszkamy:
A oto coś o rzeczy, nad którą teraz pracuję, choć nie obiecuję, że to następna, jaką pokażę, bo czeka mnie z nią chyba jeszcze dużo pracy i to z przerwami:
Poza tym, do rzeczy: chciałam pokazać pewną spódnicę, którą szyłam jeszcze w marcu, kiedy u nas była zima w pełni. Chciałam stworzyć coś z myślą o cieplejszych dniach i tak oto trafiłam na model spódnicy # 117 w Burdzie 3/2013 i postanowiłam uszyć coś bazując na nim. Bluzka, którą dobrałam do zdjęć, została przeze mnie ozdobiona kokardką i kilkoma czarno- złotymi guzikami. Jeden z pierwszych "szyciowych" eksperymentów, kiedy jeszcze nie miałam wprawy, a nawet i maszyny.
Post miałam opublikować wczoraj, miałam już gotowe zdjęcia (te z białą ścianą w tle). Postanowiłam jednak poczekać z publikacją, bo tak oto pomyślałam, że na zewnątrz jest tak pięknie, wszystko kwitnie i się rozwija. Wiosna nie będzie trwała w nie skończoność i część z tych krajobrazów ulegnie w końcu przeobrażeniu. Trzeba było uchwycić chwilę:) Dlatego za drugi plener robiła okolica starego domu po dziadkach i tamtejsze dzikie podwórze. Jedno z ulubionych miejsc.
Ale wracając do tematu...Pomyśleć, że zdążyłam już skrytykować spódnice ołówkowe, za to, że są wszędzie, każdy je nosi i szyje... Ale spodobał mi się ten dopasowany model. Ładnie się układa na sylwetce i jest dość łatwy do noszenia. Jestem w stanie zrozumieć jej fenomen. Rzecz jasna dostosowałam ją do swoich oczekiwań. Skróciłam do kolan (w długości do połowy łydki nie czuję się zbyt komfortowo), a poza tym zrobiłam takie długie zaszewki z przodu i z tyłu, aby jeszcze lepiej się układała.
To recykling. Materiał pochodzi z wielkiej sukienki z second handu.
Nie dodawałam do niej podszewki. Myślę, że w ten sposób zyska ona nieco bardziej wygody i nieformalny charakter.
Podczas sesji znowu towarzyszyła mi Piękna (zwana również Mruczusią):) Dość ciężko jest zrobić jej zdjęcie, bo ta kocica jest bardzo energiczna i chyba ma problem aby zbyt długo być w 1 miejscu, poza spaniem. Podczas zdjęć niemalże zawsze chodzi za mną i dziwię się, że nie jest zmęczona:)
A tak Piękna wyglądała patrząc przez drzwi tarasowe na to, co ja robię w nowym domu. Szyba jest strasznie brudna, ale tam jeszcze jest graciarnia i nawet wszystkie roboty nie zostały skończone (nie ma np. oświetleń), poza tym jeszcze tam nie mieszkamy:
A oto coś o rzeczy, nad którą teraz pracuję, choć nie obiecuję, że to następna, jaką pokażę, bo czeka mnie z nią chyba jeszcze dużo pracy i to z przerwami:
och jest to tak piekna spodnica, ze mi dech zaparlo, cudo i pieknie w niej wygladasz, dlugosc jej idealnie pasuje do Twojej sylwetki i wydluza ja, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie:)Dlatego trochę kombinowałam przy tym modelu, w końcu spódnice są do noszenia trochę trudniejsze, niż spodnie. Przynajmniej dla mnie, bo rzadko zakładam. Lepiej wybrać jak najbardziej pasujący fason:) pozdrawiam
UsuńO widzisz a mi przydałaby się co najmniej jedna ołówkowa:)) Ładnie w niej wyglądasz, nie wiem dlaczego ale Burda często daje jakieś dziwaczne długości. Czy te ich fotomodelki są takie wysokie czy co? Długość do połowy łydki to chyba najdziwniejsza dłudość ołówkowej spódnicy:)))
OdpowiedzUsuńNo nie gadaj że dziergasz serwetę!:)) Jak tak to szacun! Chyba, że to obrus i coś z niego planujesz uszyć:)))
To czekam na jakąś Twojego pomysłu:))
UsuńModelki pewnie są wysokie i dlatego mogą zakładać różne najdziwaczniejsze długości i fasony i będzie ok:) a w praktyce... pewnie wiele zależy jak kto się czuje w danym fasonie, są amatorzy długości do poł. łydki, ale taki według mnie strasznie skraca sylwetkę i nogi, a ja tego nie lubię.
Ani jedno, ani drugie, to już gotowy materiał, z sh:) od dziergania na razie daleka jestem:P
Spódnica jest cudowna !!! Idealnie podkreśla Twoją zgrabną figurę
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńWitaj , śliczne to miejsce z paprociami. Idealne jako tło do pozowania.
OdpowiedzUsuńWidzę , że też masz pasję szycia. Bardzo fajnie.
Dziękuję za miłe słowa i zapraszam :)
Miejsce z paprociami to stare podwórze przy dawnym domu dziadków, zawsze strasznie mi się podobało, że wygląda tak dziko:) a jak zakwitnie jeszcze ten jaśmin będzie bajecznie. Dziękuję:)
UsuńSzkoda że rzadko chodzisz w spódniczkach! Spódnica ołówkowa to bardzo kobiecy model a Ty bardzo dobrze w nim wyglądasz :D Super!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Kasiu:) Dość wygodna ze mnie osoba co woli spodenki:) a że mało miałam spódnic w ogóle (problemy ze znalezieniem pasującej), niespecjalnie jestem do nich przyzwyczajona, częściej jak już sukienki wybierałam:)
UsuńBardzo dobrze wyglądasz w spódnicy. Ołówkowa - swietny wybór. Długość do połowy łydki wymaga bardzo wysokiego obcasa, a ta, którą wybrałaś jest idealna dla proporcji każdej sylwetki i każdej wysokości obcasa. Bardzo ładny materiał. Bluzeczka również ciekawa i pieknie mi się komponuje z naturalną scenerią podwórka.
OdpowiedzUsuńTeż nosiłam przez połowę życia spodnie i rozumiem doskonale o czym mówisz, ale do spódnic można się przyzwyczaić - poczujesz się bardzo kobieco i równie wygodnie jak w spodniach.
Pozdrawiam.
Dziękuję:) Zależało mi na tym, aby uszyć taką spódnicę, którą równie dobrze będzie można założyć do płaskich butów, a nie tylko do wysokich, w których chodzę czasami:)
UsuńPoza tym, odkryłam zaletę spódnic i sukienek- w upalne dni jest w nich znacznie wygodniej nawet:)