Mała kwiecista i uwalnianie tkanin
W ubiegłym tygodniu trudne czasy u mnie nastały, bo pierwsze przeziębienie w tym sezonie zdążyłam zaliczyć. Czekając na poprawę samopoczucia oczywiście szyłam, bo lepszego sposobu na spędzanie czasu na zwolnieniu to nie znam. Dla siebie też coś oczywiście uszyć postanowiłam, ale korzystając z tego, co akurat miałam pod ręką w domu. Dzięki temu zyskałam też dobry pretekst do zrobienia małych porządków z zalegającymi u mnie materiałami.
Tym razem postanowiłam się rozprawić z resztkami tkaniny w drobne, czerwone kwiatki, której 2 dość wąskie kawałki zostały mi po szyciu sukienki na zajęcia, a z którymi przez dość długi czas nie wiedziałam, co zrobić. Po chwili namysłu zdecydowałam, że uszyję z nich drugą sukienkę, ale tym razem bardziej dopasowaną do sylwetki. Bo wiecie, sukienek nadal mam za mało, a na sezon jesień/zima to już w ogóle:)
Sukienka powstała na bazie wykroju, który zrobiłam sama na potrzeby uszycia sukienki w maki. Jest ona dopasowana do sylwetki za pomocą zaszewek na wysokości biustu i talii. Różnica polega na tym, że nowa sukienka została mocniej zwężona na wysokości talii i oczywiście nie ma rękawów. Ze względu na użycie nieelastycznej tkaniny z tyłu wszyłam suwak, również zalegający od dłuższego czasu wśród materiałów.
A skąd się wziął czarny pas tkaniny na dole? Otóż przez mocno ograniczoną ilość materiału w kwiaty sukienka wykrojona została znacznie krótsza, niż to przewidywała forma i nie czułam się w takiej długości komfortowo. Na szczęście miałam jeszcze resztki czarnej wiskozowej tkaniny i zrobiłam z nich przedłużenie. Teraz nie tylko lepiej się czuję w tej sukience, ale też wiem, że ciekawiej ona wygląda w efekcie końcowym:)
A zdjęcia tym razem zrobione zostały w domowych warunkach, bo przy przeziębieniu nie odważyłam się wyjść w samej tylko sukience bez rękawów na zewnątrz. Ale jeszcze trochę i wszystko wróci do normy:)